O rany, czy ja naprawdę niczego nie mogę doprowadzić do końca tak jak należy? Jeśli sama jestem zmotywowana, to przeszkadza mi złośliwość rzeczy martwych. W czwartek wieczorem spalił się zasilacz od mojego laptopa i dodanie notki z kolejnym dniem wyzwania wzięło w łeb. Cóż...może za bardzo się przechwalałam że mój tłustoczwartkowy bilans wyniósł, uwaga:
7 kcal.
Weekend trochę na wariackich papierach, bo spędzony z zaprzyjaźnionymi studentami w Poznaniu, w stylu bardzo weekendowym i bardzo studenckim. Szału kalorycznego nie było, nie, ale regularność i jakość były raczej wątpliwe.
Cóż. Dodaję więc dzień czwarty, po wymuszonej dwudniowej przerwie.
Wszystkiego chudego dziewczęta :)
Dzień 4
Czy zdarza Ci się obżerać?
Zdarza się, zdarza. O wiele częściej niżbym sobie tego życzyła. Zajadam smutki, zajadam stres, zajadam też nudę co jest najgorsze, bo przecież zawsze można robić coś oprócz jedzenia, prawda? Czasem jedno, niewinne odstępstwo od planu powoduje napad, w trakcie którego zjadam wszystko co mam w zasięgu ręki. Nawet nie czuję smaku jedzenia. Zdarza mi się wtedy jeść czerstwe pieczywo czy majonez prosto ze słoika. Ważny jest sam akt jedzenia. Na wielu blogach, które odwiedziłam wśród zasad i dekalogów pojawia się zdanie : " Jeśli zaczniesz jeść, nie będziesz mogła skończyć". O tak. Podpisuję się pod tym zadaniem wszystkimi kończynami.