środa, 26 lutego 2014

Dzień 3

Dzień 3
Zdjęcie, które Cię inspiruje.
 Nie ma jednej konkretnej fotografii. Inspiruje mnie chudość sama w sobie. Kiedy jest mi ciężko włączam telewizor i oglądam głupkowate teledyski na esce albo mtv. Nie słucham muzyki. Oglądam te wszystkie porozbierane lalki o idealnych ciałach.
Jestem wzrokowcem. Przemawia do mnie wiele zdjęć. Prezentuję kilka z tych, które podobają mi się dzisiaj.







Dzisiejszy bilans:

10:00
owocowe muesli z jogurtem naturalnym

14:00
mozarella zapiekana z żurawiną
sałatka grecka
dwie grzanki ziołowe

18:00
truskawki (250g)
waniliowy serek homogenizowany


Wszystkiego chudego:*
Let's get skinny. 


wtorek, 25 lutego 2014

Dzień 2

Dzień 2
Twój cel
Mój cel wagowy to 48 kg. Tak samo ważne jest dla mnie jednak nauczyć się normalnie jeść i normalnie żyć. Przestać musieć wybierać między głodowaniem, a obżeraniem się. Chcę znaleźć dla siebie inną definicję niż waga i centymetr.





z dzisiejszego dnia nie jestem zadowolona

delikatnie mówiąc...





zanim odejdziesz...


poniedziałek, 24 lutego 2014

Wyzwanie dzień 1

No więc nadszedł ten długo zapowiadany dzień.

Rozpoczynam 25-dniowe wyzwanie!



 Odpowiadając na komentarz Anonimowej.
Można się ze mną skontaktować pod adresem e-mail: gorzka06@gmail.com
Pisz, bez skrupułów. Obiecuję odpowiadać na bieżąco:)
Dotyczy to oczywiście Was, wszystkich Motylki :) Jeśli tylko chcecie zamienić, ze mną kilka słów, na jakikolwiek temat, poza sferą blogową- zapraszam. Nie krępujcie się :)

Dzień 1
Twój wzrost i waga.

waga: 52,8 kg
wzrost: 164 cm

od siebie dodam jeszcze wymiary
biust: 84 cm ( to chyba jeszcze efekt okresu)
talia: 65 cm
biodra: 81 cm
pupa: 87 cm
udo: 46 cm


Dbajcie o siebie Motylki :*








środa, 19 lutego 2014

Można powiedzieć, że stanęłam na nogi. Jedno spotkanie, jedno spojrzenie rozłożyło mnie na łopatki. Razem ze mną, rozchorowało się moje ciało. Ale poradziliśmy sobie. Dziś udowodniłam, że jestem gotowa na taki układ.
Wybaczcie, ten mało zrozumiały wstęp. Musiałam to zmaterializować. Tak na wszelki wypadek, żeby nabrało mocy.
Dieta? Po kilu dniach armagedonu staram się być dla siebie dobra. Ten system przynosi efekty- znów poczułam się lekko. Miałam zacząć 25-dniowe wyzwanie, ale mam okres i nie chcę się teraz ważyć. Mogłoby to zburzyć moją z trudem odbudowaną wolę do walki. Poczekam tych kilka dni.
A teraz sprawdzę co u Was, Chudzinki. Mam sporo zaległości :*


nie słuchasz już, ale ja nadal czytam Ci do snu...

piątek, 14 lutego 2014

Przepraszam Dziewczęta ( i nie tylko). Choruję. Wracam jak tylko trochę stanę na nogi.
Mam nadzieję, że u Was wszystko w najlepszym porządku.
Tęsknię :* Powodzenia.


sobota, 8 lutego 2014

Słodki smak tajemnicy :)

Nie wiem jak u Was, ale za moim oknem jest wiosna :)
Od rana siedziałam zakopana w notatkach, podręcznikach i skrótach. Ostatni egzamin w sesji już w poniedziałek. Cieszę się niezmiernie. Potrzebuję tych kilku dni oddechu, żeby potem zabrać się do pracy ze zdwojoną siłą ( bo ilość obowiązków również mi się podwoi). Również od dzisiejszej nauki postanowiłam zrobić sobie chwilę przerwy, bo tłukę to wszystko już od tygodnia. Niby jestem przygotowana, ale kiedy nie wykorzystuje wolnego czasu na naukę mam jakieś dziwne poczucie winy. W każdym razie, uświadomiwszy sobie, że nie mam w domu nic co nadawałoby się na południowy posiłek ( Jaś jest dziś u dziadków, więc nie musiałam zawracać sobie głowy zakupami), postanowiłam udać się na małe uzupełnienie zapasów.
Szłam chodnikiem czując się rozpieszczana przez świat, TAKĄ pogodą w lutym :) Nie wiem jak Wam, ale mi dwa tygodnie zimy zdecydowanie wystarczą. Mam nadzieję, że teraz będzie już tylko wiosna .
Kiedy weszłam do Biedronki zaczęłam swój klasyczny, przez jakieś pół godziny bezowocny maraton. Zawsze tak jest kiedy nie zrobię konkretnej listy zakupów. Supermarkety mnie przytłaczają. Czuję się tam jak dziecko we mgle. Ostatecznie wybrałam serek waniliowy, batonik musli, a kiedy już kierowałam się do kasy naszła mnie nagła ochota na jakiś sok. Przemyślałam szybko swoją zachciankę i popchnięta chyba tym wiosennym nastrojem stwierdziłam,że nie można sobie odmawiać wszystkiego. Koniec końców to tylko sok. Ot co.
Kiedy tylko rozsunęły się przede mną drzwi i znów poczułam na twarzy ciepłe promienie słonka, powrócił mój beztroski nastrój. Tanecznym krokiem udałam się z powrotem do domu. Nie omieszkałam oczywiście zabrać się za otwieranie mojego Tymbarka na, którego z każdą sekundą miałam większą ochotę.
Odkręciłam nakrętkę i przeczytałam : Słodki smak tajemnicy. Musiałam zrobić naprawdę skonsternowaną minę, bo mijający mnie chłopak roześmiał się w głos i zapytał: Co takiego ci tam napisali? Ponieważ miałam już usta pełne soku, po prostu podałam mu zakrętkę.
- Uuuu. W związku z tym chyba nie mam nawet co próbować, cię o cokolwiek pytać Nieznajoma?-powiedział głosem nadal drżącym od niedawnego śmiechu.
-A dlaczego miałbyś mnie o cokolwiek pytać? - zapytałam rzeczowo.
Popatrzył na mnie, a w jego oczach dostrzegłam znajomy błysk. Jestem niewysoką, przez wielu nazywaną " drobną", zielonooką blondynką. Mimo to ostatnie co można powiedzieć na temat mojej urody to, to że jest klasyczna. Może gdybym zrobiła sobie operację plastyczną nosa, bliżej byłoby mi do ideału, ale tymczasem jestem raczej wątpliwie piękna. Jednak już jako podlotek zauważyłam, że mam w sobie coś czym nieświadomie przyciągam mężczyzn. Chłopcy młodzieńcy i mężczyźni patrzą na mnie...ze zdziwieniem. Sami się chyba zastanawiają dlaczego, chociaż nie zwalam ich z nóg swoją urodą chcą mnie chociaż na chwilę zatrzymać dla siebie. To samo zaskoczenie malowało się teraz w oczach wpatrującego się we mnie Nieznajomego.
- Nie wiem...-odpowiedział z wahaniem na moje pytanie, a w jego głosie czuć było prawdziwą konsternację.
- No właśnie. Ja też nie wiem.- odpowiedziałam ledwo powstrzymując się od śmiechu.
Chyba naprawdę mamy wiosnę :)

A wracając do spraw dietowych. Od kilku dni jest  naprawdę dobrze. Obiecane ważenie i pomiary w poniedziałek.

Życzę wszystkim głębokiego oddechu ! :)





poniedziałek, 3 lutego 2014

Dzisiaj jestem bardzo głodna. Mentalnie. Sytuację utrudnia fakt, że jestem sama w domu- chłopaki pojechali do babci. Wzięłam już długą kąpiel, uzupełniłam notatki, teraz zabrałam się za pisanie posta. Muszę bez przerwy wymyślać cokolwiek, żeby nie rzucić się na te swoje nieszczęsne suchary. To bezsmakowe, "wątrobowe" jedzenie doprowadza mnie do szału, a nie minął nawet tydzień.
Cud, że mój dzisiejszy bilans wygląda jak wygląda.

8:00
chudy twaróg ( 0% tł.)
3 małe bułeczki maślane
banan

12:30
ryż
podudzie z kurczaka duszone w ziołach z kilkoma kroplami oliwy z oliwek
brokuły

17:00
mały kubeczek kisielu
4 suszone figi
jabłko bez skórki ( dramat!)
4 sucharki



niedziela, 2 lutego 2014

Dzisiejszy bilans
8:30
mały kubeczek budyniu waniliowego
3 kromki chałki z konfiturą malinową
banan

12:30
ryż
gotowane mięso z indyka
gotowana marchewka

17:00
3 małe bułeczki maślane z pieczenią i zielonym ogórkiem bez skórki


Całe szczęście, że pochłanianie książek w nieograniczonych ilościach nie tuczy :)



sobota, 1 lutego 2014

Rano, po Jasia przyjechała moja mama. Miałam cały dzień dla siebie. Zawsze kiedy mój młodzieniec wychodzi z domu, poraża mnie cisza jaka wypełnia mieszkanie, kiedy tylko zamykają się za nim drzwi. Nie mogę się w niej odnaleźć. Ciężko mi się czymkolwiek wtedy zając. Dzisiaj też tak było.
Ostatecznie złapałam za papier ścierny i postanowiłam zabrać się za meble kuchenne, które już od jakiegoś czasu chciałam odświeżyć.  Kiedy mięśnie odmówiły mi posłuszeństwa, wybrałam się do empiku i powiększyłam zasoby swojej domowej biblioteki o dwie kolejne pozycje. Jak można się spodziewać, po powrocie od razu umościłam sobie gniazdo z polarowych pledów i kolorowych poduszek i pogrążyłam się w lekturze. Kiedy pochłonęłam trochę ponad 100 stron zrobiła się 17:00. Nie mogłam już dłużej wytrzymać i postanowiłam, że czas już odebrać Młodego od dziadków.
Siedząc w samochodzie rozmyślałam o tych kilku godzinach spędzonych bez Jasia. Od kiedy postanowiłam zrobić sobie przerwę w pracy minęły ledwo dwa miesiące. Niespecjalnie lubiłam tą robotę, ale teraz widzę, jak bardzo potrzebna mi jest żeby trzymać się bliżej normalności. Jedyne na co mam obecnie ochotę to "opiekowanie się" meblami, papier ścierny, rozpuszczalnik, farby i zapach lakieru. Czytać też mogę godzinami, zupełnie nieobecna dla świata. Niby trwa sesja, mam jeszcze jeden egzamin do zaliczenia, ale te moje studia coraz mniej zaczynają mnie obchodzić. Prawo było ostatnim kierunkiem o jakim mogłabym marzyć, tak samo jak praca z komornikiem skarbowym. Jak na złość okazało się że zarówno nauka tych wszystkich bzdur przychodzi mi zaskakująco łatwo, a w pracy po kilki miesiącach stałam się autorytetem nawet dla wieloletnich pracowników referatu. A ja? Czuję, że coraz mniej mi na tym wszystkim zależy.
Jedyne co mnie teraz obchodzi to zapisywanie w kalendarzu wszystkiego co zjadłam, bo kiedy któryś z moich posiłków nie zostanie przelany na papier zaczynam panicznie się bać, że czegoś zapomnę umieścić w bilansie. To staje się dla mnie ważniejsze niż uczelnia, egzaminy, moja przyszła kariera. Od marca wracam do pracy, ale tylko na miesiąc. Poproszona, żebym pomogła zgodziłam się wrócić, ale zrobiłam to głównie ze względu na mile połechtaną tą propozycją miłość własną.
Czuję jak z każdym dniem zatracam się coraz bardziej, mój umysł staje się wrażliwszy na wszelkie bodźce i coraz bardziej daleki od racjonalnego myślenia. Chociaż dopóki jestem świadoma tego, że wariuję, chyba mogę czuć się bezpieczna.
I jeszcze ten " nowy" sposób odżywiana. Od kilku dni stosuję ścisłą dietę wątrobową i ostatnie co mogę powiedzieć o jej efektach to to, że czuję się lepiej. Mój organizm zwariował, czuję się tak jakby wszytskie bebechy wywróciły mi się do góry nogami. Zaczynam mieć wątpliwości czy to przyniesie mi cokolwiek pozytywnego.
I na koniec jeszcze postanowienie. Koniec z ważeniem się bez przerwy. Można od tego oszaleć! Następne ważenie zapowiadam na poniedziałek, 10 lutego. Wtedy też sprawdzę i podam swoje wymiary oraz rozpocznę 25- dniowe wyzwanie  ( kilka z Was już się do podjęło).
Gratuluję i dziękuję tym, którzy dobrnęli do końca. Już mi lepiej.
Trzymajcie się chudo.