sobota, 1 lutego 2014

Rano, po Jasia przyjechała moja mama. Miałam cały dzień dla siebie. Zawsze kiedy mój młodzieniec wychodzi z domu, poraża mnie cisza jaka wypełnia mieszkanie, kiedy tylko zamykają się za nim drzwi. Nie mogę się w niej odnaleźć. Ciężko mi się czymkolwiek wtedy zając. Dzisiaj też tak było.
Ostatecznie złapałam za papier ścierny i postanowiłam zabrać się za meble kuchenne, które już od jakiegoś czasu chciałam odświeżyć.  Kiedy mięśnie odmówiły mi posłuszeństwa, wybrałam się do empiku i powiększyłam zasoby swojej domowej biblioteki o dwie kolejne pozycje. Jak można się spodziewać, po powrocie od razu umościłam sobie gniazdo z polarowych pledów i kolorowych poduszek i pogrążyłam się w lekturze. Kiedy pochłonęłam trochę ponad 100 stron zrobiła się 17:00. Nie mogłam już dłużej wytrzymać i postanowiłam, że czas już odebrać Młodego od dziadków.
Siedząc w samochodzie rozmyślałam o tych kilku godzinach spędzonych bez Jasia. Od kiedy postanowiłam zrobić sobie przerwę w pracy minęły ledwo dwa miesiące. Niespecjalnie lubiłam tą robotę, ale teraz widzę, jak bardzo potrzebna mi jest żeby trzymać się bliżej normalności. Jedyne na co mam obecnie ochotę to "opiekowanie się" meblami, papier ścierny, rozpuszczalnik, farby i zapach lakieru. Czytać też mogę godzinami, zupełnie nieobecna dla świata. Niby trwa sesja, mam jeszcze jeden egzamin do zaliczenia, ale te moje studia coraz mniej zaczynają mnie obchodzić. Prawo było ostatnim kierunkiem o jakim mogłabym marzyć, tak samo jak praca z komornikiem skarbowym. Jak na złość okazało się że zarówno nauka tych wszystkich bzdur przychodzi mi zaskakująco łatwo, a w pracy po kilki miesiącach stałam się autorytetem nawet dla wieloletnich pracowników referatu. A ja? Czuję, że coraz mniej mi na tym wszystkim zależy.
Jedyne co mnie teraz obchodzi to zapisywanie w kalendarzu wszystkiego co zjadłam, bo kiedy któryś z moich posiłków nie zostanie przelany na papier zaczynam panicznie się bać, że czegoś zapomnę umieścić w bilansie. To staje się dla mnie ważniejsze niż uczelnia, egzaminy, moja przyszła kariera. Od marca wracam do pracy, ale tylko na miesiąc. Poproszona, żebym pomogła zgodziłam się wrócić, ale zrobiłam to głównie ze względu na mile połechtaną tą propozycją miłość własną.
Czuję jak z każdym dniem zatracam się coraz bardziej, mój umysł staje się wrażliwszy na wszelkie bodźce i coraz bardziej daleki od racjonalnego myślenia. Chociaż dopóki jestem świadoma tego, że wariuję, chyba mogę czuć się bezpieczna.
I jeszcze ten " nowy" sposób odżywiana. Od kilku dni stosuję ścisłą dietę wątrobową i ostatnie co mogę powiedzieć o jej efektach to to, że czuję się lepiej. Mój organizm zwariował, czuję się tak jakby wszytskie bebechy wywróciły mi się do góry nogami. Zaczynam mieć wątpliwości czy to przyniesie mi cokolwiek pozytywnego.
I na koniec jeszcze postanowienie. Koniec z ważeniem się bez przerwy. Można od tego oszaleć! Następne ważenie zapowiadam na poniedziałek, 10 lutego. Wtedy też sprawdzę i podam swoje wymiary oraz rozpocznę 25- dniowe wyzwanie  ( kilka z Was już się do podjęło).
Gratuluję i dziękuję tym, którzy dobrnęli do końca. Już mi lepiej.
Trzymajcie się chudo.


4 komentarze:

  1. Ja dobrnęłam,jak zawsze ;)
    Nie wiem co napisać tak szczerze.
    Bi przeraża mnie myśl że kiedyś i ja będąc mamą (Jaś,piękne imie!<3) mając chłopaka sudia i pracę będę wolała liczyć kalorie.
    To brzmi troche jak piekło w ktòrym utknęłaś i musisz zyc zyciem ktorego nie chcesz.
    Ale czy tak jest?

    Jeja ... dieta miała Ci pomòc a tymczasem jest gorzej? To coś jest nie tak...

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzieci, dzieci. Co by człowiek bez nich zrobił. Często trwoga i zmartwienia, z drugiej strony nieoceniona radość i miłość. Ta czytanie dobrej lektury potrafi wciągnąć na wiele godzin. Podziwiam, że Ci się chcę szorować ten mebel. Gratuluję sukcesów w życiu zawodowym. Wydaję mi się, że poczułaś troszkę wypalenie wewnętrzne. Jeśli chodzi o blog, bilanse nie daj się zwariować. Nie wciągnij się w to na maximum. Zachowaj umiar. Gratuluję Ci że postanowiłaś zrezygnować z ciągłego ważenia. Swietna decyzja. Trzymaj się cieplutko!

    http://odnalezc-harmonie.bloog.pl/

    OdpowiedzUsuń
  3. Dobrnęłam :) ja nie wyobrażam sobie paru godzin bez synka, ale to pewnie dlatego że jeszcze jest malutki. Później to się zmieni na pewno :) ja też kocham czytać książki :) uwielbiam kryminały Harlana Cobena, to jest dla mnie ideał! Ok Trzymaj się kochana :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Zastanawiam się jakby Twoje życie wyglądało, gdybyś zamiast pracy w referacie otworzyła wymarzone Atelieur ( czy jak to się pisało...), czy gdybyś poświęciła się pracy artystycznej zamiast umysłowej Twoje ciało stałoby się narzędziem pracy, jedzenie przestałoby grać aż tak dużą rolę ?
    Na te pytania nie znajdziemy nigdy odpowiedzi, na szczęście kotwica trzymająca Cię w rzeczywistości jeszcze jakieś 12-14lat będzie potrzebowała Twojej uwagi :)
    Mam nadzieję, że nie zwariujesz do końca, nie będziesz znów walczyć o łyk wypitego kakao czy plaster ogórka...
    Pozdrawiam Cię Słonko :*
    wiesz kto

    OdpowiedzUsuń