czwartek, 22 maja 2014

dzidziusiowo-mamusiowo

Na samym wstępie zaznaczam, że to NIE JEST post zachęcający do czegokolwiek lub cokolwiek krytykujący. To tylko moje luźne przemyślenia na temat hierarchii w życiu człowieka. Ok, przyznaję, zainspirowane nieco spotami wyborczymi, w których to obiecuje się nam- młodym Polakom w wieku reprodukcyjnym 500 zł miesięcznie na drugie i każde kolejne dziecko.
Drugie i każde kolejne? Jasne. Z moich obserwacji wynika, że moje, nasze pokolenie nie za bardzo wie jak się w ogóle zabrać chociażby za to pierwsze. Studia, praca, budowanie swojej pozycji zawodowej, zarabianie pieniędzy, odkładanie pieniędzy, budowanie domu ( gdzieś to nasze maleństwo musi przecież mieć swój pokoik prawda), kupno samochodu- mobilność to podstawa. Trochę mamy tych zadań do wypełnienia i trochę czasu to trwa i często kiedy to wszystko już mamy, jesteśmy może już nie najmłodsze ( zwykle około 30.- trochę przed, albo trochę po), ale wreszcie przygotowane.
Ja też miałam taki plan. Wszystko miało być dopięte na ostatni guzik. Chciałam być w 100% gotowa, dojrzała emocjonalnie, fizycznie i stabilna ekonomicznie. Do chwili, aż dowiedziałam się, że nie mam tyle czasu. Musiałam podjąć decyzję z dnia na dzień. Zaraz po klasie maturalnej, jako świeżo upieczona studentka, bez pracy, bez zabezpieczenia finansowego, własnego kąta i z ogromnymi obawami.
Chciałam mieć dziecko, więc zaryzykowałam. I wtedy się okazało, że życie nie zawsze ma taki sam plan jak my, że nie można stanąć przed lustrem, spojrzeć sobie w twarz i powiedzieć: tak, teraz tego chcę.
Ja musiałam czekać pół roku, ale w porównaniu do par które próbują latami, to i tak niewiele.
Nie chcę udowadniać, że nie jestem gorszą matką o tych które urodziły swoje dzieci, kiedy miały 25- 30 lat, bo nie mnie to oceniać.
Chcę Wam tylko przypomnieć, że nie wszystko da się w życiu zaplanować. Wierzę, że każdemu z nas coś jest zapisane. I tak, po prostu musi być. Pomyślcie, gdyby wszystkie dzieci były kolejnym punktem w precyzyjnym planie swoich rodziców i pojawiały się na świecie w idealnym momencie, ilu z nas, nie było by dziś na świecie. ?

Miłego popołudnia kruszynki :)


2 komentarze:

  1. Masz calkowita racje Gorzka. Cale to planowanie to czesc idyllicznej wizji zycia, ktora w wielu przypadkach nigdy nie zrealizuje sie do konca. Wszystko to jest kwestia subiektywnej oceny, ale jestem zdania, ze gotowosc i dojrzalosc psychiczna jest daleko wazniejsza od dostatku w sensie finansowym. Nie mozna popadac ze skrajnosci w skrajnosc. Nie popieram swiadomego skazywania dziecka na zycie w ubostwie, ale mysle, ze o wiele szczesliwsze bedzie dziecko w malym mieszkanku z madrze kochajacymi rodzicami niz maly panicz, ktory ma wszystko czego zapragnie... oprocz czasu i uwagi rodzicow...

    OdpowiedzUsuń