poniedziałek, 28 stycznia 2013

Mistrz i Małgorzata, historia prawdziwa ( część III)

Spektakl rozpoczął się punktualnie. Był taki moment kiedy wszyscy aktorzy wyszli na scenę, w garderobie zostałam tylko ja. Usiadłam przy toaletce, żeby dokończyć makijaż. Byłam skupiona i opanowana, zdecydowanie zbyt spokojna. Brak tego charakterystycznego ciężaru w żołądku przed wyjściem na scenę nie wróży nigdy niczego dobrego.
Nadszedł  moment mojego wyjścia. Wszystko toczyło się zgodnie ze scenariuszem. Wielogodzinne próby sprawiły, że czuliśmy się z A. swobodnie grając parę zafascynowanych sobą kochanków. Scena pocałunku, ćwiczona tysiące razy była dopracowana w każdym calu, za kilkanaście sekund mieliśmy po prostu zrobić to po raz tysiąc pierwszy.
Faust delikatnie dotyka ramienia Małgorzaty. Dziewczyna poddaje mu się, ulegle przechylając głowę w bok, umożliwiając jego dłoni dostęp do szyi. Jego palce wplatają się w jej włosy, przyciąga ją do siebie, obejmuje w talii.
Patrzę mu w oczy.
Wargi Małgorzaty delikatnie muskają usta doktora Fausta.
Nic już nie można zrobić. Zaciera się granica, rzeczywistość przelewa się nam przez palce. Całujemy się namiętnie na oczach kilkutysięcznej publiczności. Czas w Chojnicach staje.
Patrzymy sobie w oczy. Myślę o szmince, którą nałożyłam w garderobie, boję się czy go nie pobrudziłam. Przypominam sobie o oddychaniu. Musimy dalej grać, stoimy na scenie.
Małgorzata zabija swoje dziecko. Zimna noc przyjmuje jej rozdzierający krzyk.
Wybucha aplauz.
Podnoszę się z kolan, po policzku płynie mi gorąca łza. Wycieńczona schodzę ze sceny, zabieram ze sobą Małgorzatę. Od tej pory już zawsze będziemy razem.

cdn.


3 komentarze:

  1. Ja czytam już od paru dni Twoją historię dosłownie na bezdechu i z walącym sercem i nie mogę się doczekać c.d. naprawdę porywające!! xoxo

    OdpowiedzUsuń