czwartek, 31 stycznia 2013

Mistrz i Małgorzata, historia prawdziwa ( część V)

Niosła obrzydliwie, niepokojąco żółte kwiaty. Diabli wiedzą jak się te kwiaty nazywają, ale są to pierwsze kwiaty jakie się pokazują w Moskwie wiosną. Te kwiaty rysowały się bardzo wyraziście na tle jej czarnego płaszcza. Niosła żółte kwiaty! To niedobry kolor! Skręcała z Twerskiej w Zaułek i wtedy się obejrzała, no Twerską chyba pan zna? Szły Twerską tysiące ludzi, ale zaręczam panu, że ona zobaczyła tylko mnie jednego i popatrzyła na mnie nie to żeby, z lękiem, ale jakoś tak boleśnie. Wstrząsnęła mną nie tyle jej uroda, ile niezwykła, niesłychana samotność malująca się w tych oczach. Posłuszny owemu żółtemu znakowi losu ja również skręciłem w Zaułek i ruszyłem jej śladem. Szliśmy bez słowa tym smutnym, krzywym Zaułkiem, ja po jednej jego stronie, ona po drugiej. I proszę sobie wyobrazić, że oprócz nas nie było w Zaułku żywej duszy. Męczyłem się, ponieważ wydawało mi się, że muszę z nią pomówić, i bałem się, że nie powiem ani słowa, a ona tymczasem odejdzie i nigdy już jej nie zobaczę. I proszę sobie wyobrazić, że to ona właśnie odezwała się nieoczekiwanie:
-Podobają się panu moje kwiaty?
Dokładnie pamiętam ton jej głosu, taki dosyć niski, ale załamujący się niekiedy, i chociaż to głupie, wydało mi się, że żółte, brudne mury uliczki powtarzają echem jej słowa. Śpiesznie przeszedłem na jej stronę, tę po której szła, podszedłem do niej i powiedziałem:
-Nie.
Popatrzyła na mnie zdziwiona, i ja nagle, najzupełniej nieoczekiwanie zrozumiałem, że przez całe życie kochałem tę właśnie kobietę! To ci dopiero co? Na pewno powie pan, że jestem niespełna rozumu?
-Nic takiego nie mówię i nie powiem- gorąco sprzeciwił się Iwan i dodał- Błagam, niech pan mówi dalej!
Gość ciągnął:
-Tak, popatrzyła na mnie zdumiona, a potem zapytała:
-Czy pan w ogóle nie lubi kwiatów?
Wydało mi się, że w jej głosie była jakaś wrogość. Szedłem obok niej, starałem się iść noga w nogę i , ku mojemu zdziwieniu zgoła nie czułem zmieszania.
-Lubię kwiaty, ale nie takie- powiedziałem.
-A jakie?
-Lubię róże.
Natychmiast pożałowałem swoich słów, bo ona uśmiechnęła się przepraszająco i cisnęła swoje kwiaty do rynsztoka.
(M. Bułhakow, Mistrz i Małgorzata)


Po powrocie razem z P. nadrabiałam letnie zaległości. Leniuchowaliśmy, upijaliśmy się w gronie najbliższych przyjaciół, kochaliśmy się nocą w jeziorze. Oboje dochodziliśmy do siebie. Kiedy znów zaczęła się szkoła byłam gotowa brać się do pracy i napisać maturę z wynikiem wszech czasów.

Pewnego dnia pod drzwiami supermarketu w centrum miasta, który mijałam codziennie wracając ze szkoły, na kawałku pudełka po butach siedział brudny, pięcio-, może sześcioletni chłopiec. Mój wzrok napotkał jego nienaturalnie duże, brązowe, smutne oczy. Wyglądał jakby niedawno bardzo długo płakał. W plastikowym wiaderku moczyły się się trzy bukieciki żonkili. Zanim się spostrzegam wyjmowałam już jeden z nich z wody i wkładałam  w brudną rączkę pięciozłotówkę. Odprowadzał mnie zaskoczony wzrok.
-Alicja!- usłyszałam nagle wyrywające się z miejskiego szumu swoje imię. Wiedziałam, że to on, tylko on używa jego pełnej wersji. Szybkim krokiem zbliżał się w moją stronę. Czarna skórzana kurtka, sprężyste ruchy, błyszczące oczy. Mistrz. Wiatr rozwiewał mi włosy, miałam na sobie długi czarny płaszcz, w dłoniach trzymałam bukiet żonkili. Zamarłam w bezruchu. Małgorzata.
-Podobają się panu moje kwiaty?- zapytałam, kiedy dzieliło nas zaledwie kilka kroków. Nie wiedziałam dlaczego to robię, dlaczego go prowokuję, dobrze wiedząc, że granica między sceną a rzeczywistością przestała dla nas istnieć.
- Nie- jego oczy intensywnie badały moją twarz. Był zaskoczony.
-Czy pan w ogóle nie lubi kwiatów?
-Lubię kwiaty, ale nie takie.
-A jakie?
-Lubię róże.
Chwilę patrzyliśmy na siebie bez słowa. Wreszcie on wyjął mi z dłoni bukiet żółtych kwiatów.
- Małgorzato- powiedział zatykając mi pukiel niesfornych włosów za ucho. Objął mnie ramieniem, pozwoliłam się prowadzić. A pochylił głowę zatapiając nos w moich włosach.
-Alicjo...- nie wiedziałam, czy to szept czy westchnienie. Sama już nie wiedziałam którą z nich naprawdę jestem.


1 komentarz: