Wczoraj- porażka. Jakieś 1500/ 2000 kcal. Nie mam odwagi policzyć dokładnie. Wstyd mi. Niby skończyłam jeść o 16:00, ale i tak tego dnia nie zaliczam do udanych. Zdecydowanie NIE.
Wczoraj myślałam o tym co chcę osiągnąć pisząc tego bloga. Wynotowałam kilka konkretnych punktów. Myślę, że teraz łatwiej będzie mi się zorganizować:
1. Ważyć 48 kg
2. Ważyć się RAZ w tygodniu ( w niedzielę)- ważenie się kilkanaście razy dziennie jest naprawdę wykańczające. Ćwiczę silną wolę.
3. Nie jeść żadnych słodyczy przez 100 dni ( od 01.02 do 11.05)
4. Zrobić a6w
5.Mieć 60 cm w talii.
6. Skończyć historię o Fauście.
I jeszcze jedna sprawa organizacyjna. Zachęcam wszystkich do wzięcia udziału w spisie motylków. Łatwiej będzie się znaleźć.
motylkowy-spis.blogspot.com
Nie rozumiem dlaczego mogłabym mieć pretensje do Ciebie, że zjawiasz się na miom blogu znikąd. Nowe blogi powstają, dawne znikają. Każdy jest mile widziany. Zapraszam więc. Twój blog też już dodałam i będę odwdzać :-) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDzisiejszy dzień będzie dużo lepszy ;)
OdpowiedzUsuńPS.: dziekuję, za wczoraj :*
Nie ma za co :* Trzymaj się, mała :)
Usuń1,3 i 5 -mogę się podpisać
OdpowiedzUsuńi czekam BARDZO na ciąg dalszy historii bo mnie wciągnęła
pozdrawiam serdecznie!
Zapraszam do podpisu- razem zawsze raźniej na każdej drodze. Tej do celu także :)
UsuńCo do historii. Miło mi, że udało mi się kogoś zainteresować. Niebawem ciąg dalszy.
Witaj,
OdpowiedzUsuńpodziwiam Ciebie, i inne dziewczyny 'pro-ana'. Mam wrażenie, że nie mam kontroli nad tym co jem. Udaje mi się ograniczać jedzenie przez góra tydzień, nie więcej. ;<
Ale jestem dobrej myśli, założyłam bloga, może się uda ;)
http://marudno.blogspot.com/